W kontekście nadchodzącej reformy edukacji, poczucie sprawczości zostało zidentyfikowane jako kluczowy aspekt profilu absolwenta szkoły podstawowej. Choć jest to aspiracja godna podziwu, osobiście mam wątpliwości co do jej realizacji. Jak już wspomniałem w jednym z moich wcześniejszych artykułów, edukacja formalna nie ma aż tak wielkiego wpływu na rozwój tego poczucia, jak mogłoby się wydawać. Przyjmując ogólny punkt widzenia, rodzina i otoczenie społeczne mają dużo większy udział w kształtowaniu poczucia sprawczości u młodych ludzi.
Mimo to, trudno zaprzeczyć, że szkoła ma swój udział w tym procesie. Poczucie sprawczości jest tak cennym elementem osobowości, że warto zaangażować szkołę w proces jego budowania. W oczekiwaniu na inspirujące pomysły twórców reformy, sugeruję przede wszystkim skonfrontować się z istotną przeszkodą, która od samego początku ogranicza możliwość rozwijania poczucia sprawczości przez szkołę. Chodzi mi tutaj o konieczność pełnej opieki nad uczniem.
Subskrybenci Portalu Oświatowego mają możliwość zapoznania się z artykułem prawniczki, pani Anny Król, dotyczącym zagadnienia wydawać mogłoby się błahego, jakim jest zezwalanie uczniom na chodzenie do toalety. Okazuje się, że prawo oświatowe nie reguluje tej kwestii bezpośrednio. Niedający zgody nauczyciel może jednak narażać się na poważne konsekwencje, takie jak poniżenie ucznia przed całym klasą, co jest naruszeniem jego godności. W takim przypadku dyrektor, zgodnie z Kartą Nauczyciela, musi powiadomić rzecznika dyscyplinarnego dla nauczycieli.
Może się wydawać, że rozwiązanie problemu jest proste – wystarczy pozwolić uczniom na korzystanie z toalety według ich potrzeb. Niestety, taka decyzja może narazić nauczyciela na oskarżenia o zaniedbanie obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa i opieki nad uczniem. Jeśli uczeń dozna szkody podczas nieobecności w klasie, odpowiednie zgłoszenie również trafi do rzecznika dyscyplinarnego.
W sytuacji takiej patowej, polska oświata sugeruje „przyjęcie właściwych rozwiązań”. Przykładem mogą być procedury zapewniające bezpieczeństwo uczniom na drodze do toalety i z powrotem. Autorka artykułu sugeruje takie rozwiązania jak obserwowanie z drzwi klasy drogi ucznia do toalety, lub instalację monitoringu na korytarzu, który byłby na bieżąco monitorowany przez wyznaczonego pracownika szkoły.
Jeżeli idzie o pierwsze podejście, zaraz pojawiają się pytania dotyczące bezpieczeństwa innych uczniów pozostających w klasie, podczas gdy nauczyciel skupia swoją uwagę na uczniu idącym do toalety. Co więcej, jak zapewnić bezpieczeństwo temu uczniowi w samej łazience? Jak nauczyciel ma wiedzieć, kiedy uczeń decyduje się wrócić, aby mógł go ponownie obserwować? Niestety, ta sugestia jest niewiele warta.
Monitoring na korytarzu wydaje się bardziej sensownym pomysłem, jednak jego instalacja to tylko początek procesu. Na naszych oczach przyzwyczailiśmy się do życia pod okiem kamer i nikt nie kojarzy tego z pogorszeniem stanu psychicznego społeczeństwa. Wydaje się jednak, że problemy mogą pojawić się z funduszami na etat obserwatora obrazu z kamer, a także z czasem, jaki zajmie mu dotarcie na miejsce, gdy zauważy na monitorze, że uczeń zamierza zrobić coś nierozsądnego…