Z dniem 1 września nastąpi wzrost maksymalnej liczby uczniów w klasach od pierwszej do trzeciej szkoły podstawowej do 29 osób. Powodem jest wprowadzenie obowiązku szkolnego dla wszystkich dzieci z Ukrainy. Taka decyzja budzi niepokój wśród rodziców i nauczycieli, którzy obawiają się, że większa ilość uczniów może negatywnie wpłynąć na jakość nauczania.
Według najnowszych regulacji, które wejdą w życie od 1 września 2024 roku, wszystkie dzieci z Ukrainy w wieku od 6 do 18 lat będą objęte obowiązkiem szkolnym. Rodzice, którzy nie dostosują się do tych przepisów, mogą narażać się na karę egzekucyjną oraz grzywnę w wysokości 100 złotych. Ponadto, prawo do świadczenia przyznawanego w ramach programu 800 plus przestanie im przysługiwać od czerwca 2025 roku.
Działania Ministerstwa Edukacji Narodowej, które prowadzą do zwiększenia liczby uczniów w klasach, oznaczają, że liczba dzieci w szkołach wzrośnie o około 80 tysięcy (dotychczas 277 tysięcy, z czego 180 tysięcy pojawiło się po wybuchu konfliktu). Wcześniej część dzieci korzystała z systemu mieszanych oraz zdalnych lekcji na Ukrainie. W celu pomieszczenia wszystkich uczniów, MEN podniosło limit w klasach 1-3 do 29 osób.
Decyzję MEN skrytykowano w kręgach edukacyjnych. Dariusz Chętkowski, znany bloger edukacyjny, twierdzi, że to jak „dolać kubek wody do rosołu i liczyć, że smak zupy się nie zmieni”. Zwraca on uwagę, że liczba uczniów również w starszych klasach może wzrosnąć. Decyzję podejmie dyrektor danej szkoły.
Według Chętkowskiego klasy, do których będą uczęszczać dzieci z Ukrainy, powinny być mniej liczne, a nie przepełnione. Rekomenduje klasy 20-osobowe i zaznacza, iż praca z tak różnorodnymi grupami będzie wymagała od nauczycieli dodatkowego wysiłku.
„Problemem będą przeładowane klasy. Rodzice mogą reagować agresją i żądań przeniesienia dziecka do innej klasy lub nawet do innej szkoły”, przewiduje Chętkowski. Dodaje, że rozwiązanie tego problemu wymaga dodatkowych funduszy, które rząd nie przewidział, obciążając dodatkowo nauczycieli.