Czy podstawa programowa jest w porządku?

Na temat szkół mówi się w ostatnim czasie sporo. Oczywiście ma to związek z pandemią, ale trzeba też pamiętać o przeszłości – świetnym przykładem jest likwidacja gimnazjów. Niemniej nie chodzi o ocenienie likwidacji gimnazjów – można przypuszczać, że jest to sprawa, w przypadku której znajdą się plusy i minusy. W tym momencie liczy się coś innego – czy nie jest przypadkiem tak, że o pewnych sprawach zapominamy?

Podstawa programowa – co wiemy?

Pomijanych spraw jest wiele, ale teraz skupimy się tylko na jednej – chodzi o podstawę programową. Podstawa programowa w polskich szkołach to minimum, któremu trudno sprostać.

Można odnieść wrażenie, że mowa o czymś, z czego wybiera się tematy. Trzeba też przyznać, że w czasie pandemii problem się nasilił. Zdecydowano, że rok szkolny nie będzie powtarzany, ale pojawiały się głosy, zgodnie z którymi to błąd. Takie głosy mogły wydawać się uczniom złośliwe, ale o złośliwości nie ma mowy – nauczanie zdalne to nie to samo, co nauczanie stacjonarne. Możemy mówić o znacznie gorszej wersji, na którą skazano miliony dzieci. Niektórzy mogą też powiedzieć, że jest to koszmar, którego efekty poznamy w dalszej przyszłości. Pamiętajmy również o tym, że niewykluczone, iż nauka zdalna znowu będzie częstsza niż stacjonarna.

Potrzebna poważna reforma

Od reform są specjaliści, ale należy podkreślić, że podstawa programowa wymaga poważnej reformy. Najłatwiej powiedzieć, że skoro brakuje czasu, to znaczy, że godzin lekcyjnych jest za mało. Takie podejście można zrozumieć, co nie oznacza, że jest właściwe – wystarczy uwzględnić czas spędzany w szkole.